Przedwczoraj byliśmy na ślubie i weselu kuzyna mojego męża. Jak każda kobieta nie miałam co na siebie włożyć. Tym razem naprawdę nie miałam, trudno wbić mi się w cokolwiek sprzed ciąży. Kupiłam nawet sukienkę, ale nie wiem jak to zrobiłam, gdyż kiedy założyłam ją w dniu wesela okazało się, że jest zdecydowanie za duża.
Jakimś cudem w szafie mamy znalazłam świetną małą czarną. Jakimś cudem (co prawda na wdechu) udało mi się w nią wcisnąć! O dziwo wyglądałam też całkiem nieźle, sukienka podkreśliła talię i opięła pociążowy brzuch, który zrobił się względnie płaski.
Fryzura, makijaż, czerwone usta, czerwone kolczyki, szpilki dały niezły efekt. Uśmiechałam się patrząc w lustro, czułam się kobieco i seksownie. Do czasu...
Już przed kościołem spotkaliśmy teściową. Omiotła mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem, nawet nie udając, że tego nie robi. Ściągnęła usta i przez chwilę nie mówiła nic. Następnie rozejrzała się dookoła i rzekła: "Zobacz, tam stoi taka dziewczyna w miętowej sukience. W jasnym to zawsze się dobrze wygląda."
Dawno nic mi nie poprawiło złego humoru, jak Twój blog. Pozdrawiam i kibicuję!
OdpowiedzUsuńChce więcej <3333
OdpowiedzUsuńMM
Witaj, dziekie twojemu blogowi, nie czuje sie taka osamotniona, mam podobne problemy i sytuacje z przyszla tesciowa...na razie radze sobie z nimi marnie, masz jakies zlote srodki na taka tesciowa? - zazdrosna, plytka i bez wyczucia taktu..:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuń